Młodość ma swoje prawa
Serca i umysły
- Papież mówił, że w młodych jest nadzieja i przyszłość. To bogactwo, które nie jest osobistą własnością lecz pokoleń, narodów... Dlatego dużo od nich wymagał – mówi ks. prof. Cyprian Rogowski, teolog, pedagog religii, Dziekan Wydziału Teologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
- Kiedy byłem młody...
- Byłem człowiekiem ciągle poszukującym, może nawet w pewnym stopniu niespokojnym duchowo, w tym sensie, że fascynowało mnie odkrywanie nowości w otoczeniu i w sobie samym.
- To brzmi jak streszczenie słów papieża: młodość to szczególny okres - odkrywania własnego ja, kształtowania osobowości...
- Dlatego tak bardzo w tych chwilach potrzebujemy oparcia w drugim człowieku, autorytetu. Takim wzorem niewątpliwie był Ojciec Święty. Lgnął do młodych ludzi, a oni do niego. Cenili jego naturalność i radość. Gdy na XVII Światowych Dniach Młodzieży (2002 rok) zgromadzeni chóralnie krzyczeli: „kochamy papieża”, on im odpowiadał: „Papież też was kocha!”. Śmiał się razem z młodymi, śpiewał z nimi, dowcipkował, wędrował po górach, płynął kajakiem szlakiem Krutyni... Powtarzał, że jest młody ich młodością. Pojmował człowieka jakim jest, z jego słabościami, ale mówił też, że tkwi w nas ogromny potencjał, który trzeba wykorzystać. Mówił, że w młodych jest nadzieja i przyszłość. To bogactwo, które nie jest osobistą własnością lecz własnością pokoleń, narodów, ludzkości... Dlatego też dużo od nich wymagał. I proszę zauważyć, że choć nie stawiał prostych zadań, to jak wspomnieliśmy, młodzież lgnęła do niego, odbierała jako świadka wiary, człowieczeństwa.
- Nie jest prosto w świecie kultu pieniądza i sukcesu odrzucić „przemijające i sztuczne radości zmysłowe”, szukać prawdy. Czym ona właściwie jest?
- Pragnienie prawdy jest w człowieku tak głęboko zakorzenione, że gdyby się go wyrzec, to prowadziłoby do kryzysu egzystencjalnego. Nikt nie powinien unikać pytań o sens życia i nieśmiertelność – także (a może przede wszystkim) młodzi. A wyjaśnienia możemy szukać w religiach. W kontekście myśli filozoficznej papieża pojęcie prawdy jest jednoznaczne: odnosił je zawsze do Chrystusa.
Ale pamiętajmy też, że mówił o dawaniu radości, miłości, solidarności. Nie ma bowiem solidarności bez miłości i na odwrót. Nie odmawiał również nikomu radości. Przeciwnie! Młodym powtarzał jednak, że człowiek jest stworzony do szczęścia, tyle że wymaga ono walki. Bo zamiast przemijającej, sztucznej radości trzeba szukać sprawiedliwości, czystego serca. Potępiał agresję, nietolerancję, egoizm, bronił wartości, wzywał do dialogu z innymi religiami i przebaczania. Był głębokim humanistą w czasach nihilizmu. Walczył o godność człowieka gdy inni ją negowali.
Pamiętając o jego przywiązaniu do tradycji pamiętajmy też, że był otwarty - doceniał postęp i technikę. Cenił rolę nauki i sztuki. Mówił, że uniwersytet jest niczym matka. Podobny jest do niej przez troskę jaką otacza młodych: „rodzenie dusz do wiedzy, mądrości, kształtowanie umysłów i serc”. To także pierwszy papież, który otworzył się na świat mediów, a dzięki niemu media otworzyły się na życie Kościoła.
- Ale czemu tak późno bierzemy to do serca? Dopiero po jego śmierci staliśmy się dla siebie życzliwsi: kierowcy nie trąbią na siebie ze złością, w autobusach młodzi ustępują miejsca starszym...
- Powiem tak: lepiej późno niż wcale. Tak naprawdę chodzi przecież o to, żeby nie tylko słuchać, przyjmować, ale i przekładać te treści na życie codzienne. Zapominamy, że dobro które dajemy i życzliwe słowo do nas wraca. Tak samo jego depozyt, jak i depozyt zła zabierzemy na drugą stronę. To dotyczy każdego wymiaru życia społecznego, w tym szacunku okazywanego starszym.
Dlaczego dopiero teraz przemawiają do nas jego słowa? I czemu teraz miliony młodych ludzi, dotąd nie zawsze uważnie słuchających papieża przyjmuje je do serca? Bo gdy go zabrakło zdaliśmy sobie sprawę, że tak bardzo nas zmienił. Dał nam przykład godzenia się ze sobą, ułomnościami późnego wieku, cierpieniem. Ta identyfikacja młodych to spontaniczne odruchy, prawdziwe zdefiniowanie siebie.
- Wszyscy jednak chcą być młodzi i piękni, za wszelka cenę, nawet okaleczenia. Panuje kult młodości. Boimy się starości, umierania i związanego z nią cierpienia. Śmierć w naszej kulturze to tabu!
- Sądzę, że kult młodości wynika między innymi z relatywizmu. A dziś relatywne stają się nawet wartości moralne. Tabu śmierci jak sądzę to efekt obawy co „jest po drugiej stronie”. Ludzie głęboko wierzący nie wątpią, że lepsze życie. Ojciec Święty to tabu przełamał. Udowodnił też, że mimo podeszłego wieku wciąż można czerpać radość z życia. Podczas gdy w powszechnym mniemaniu starość to odsunięcie od aktywności, on jeszcze do niedawna wędrował po górach, pisał encykliki, sztuki teatralne i wciąż z uśmiechem pielgrzymował po świecie. Nie wstydził się swoich ułomności, choroby. Cierpiał godnie, niczym atleta znosząc doskwierający fizyczny ból. Przy tym tak samo jak dzielił z nami uśmiech, tak i troski. To cudowna lekcja bycia z drugim człowiekiem do końca na tym świecie i pogodzenia się z przemijaniem. Przecież nas to też nie uniknie. Nie będziemy wiecznie młodzi, choćbyśmy nie wiem jak się starali. I co istotne: papież umierał świadomie. Do końca zdawał sobie sprawę, że odchodzi do lepszego świata i do końca rozmawiał z nami. W ten sposób przygotował siebie i nas do odejścia. Zatem uczył jak korzystać z radości życia i dał nam siłę do przejścia na drugą stronę. W tym kontekście ważne jest co ze swoją młodością i życiem zrobimy. Tymczasem jak już wspomnieliśmy, przesadnie akcentujemy wymiar materialny, a zapominamy o wymiarze duchowym. Młodość ma swoje prawa. Na wszystko jest jednak czas i miejsce.
Anna Mioduszewska